niedziela, 5 stycznia 2014

Mój TOP 10 ulubionych gier z 2013 roku.

Rok 2013, będzie dla mnie bardzo pamiętny. To rok, w którym zacząłem moją przygodę z grami planszowymi.
Rozegrałem setki partii w najróżniejsze gry. Wiele z nich mam w swojej (nie małej, jak na jeden rok) kolekcji. Wiele też poznałem u znajomych i na konwentach.
Mogę śmiało napisać, że wyrobiłem sobie planszówkowe rozeznanie i gust. Dlatego też postanowiłem przygotować listę ulubionych gier, w które grałem w 2013.


  1. Puerto Rico – to jedna z pierwszych euro gier w jakie miałem przyjemność zagrać. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia. Prawie zerowy poziom losowości sprawia, że mamy pełną kontrolę nad grą. Tylko my decydujemy o tym jak będzie przebiegać rozgrywka, która jest bardzo taktyczna i wymaga stałej kontroli sytuacji na planszy. Przemyślane ruchy na pewno zaprocentują, a nasze błędy na pewno zostaną wykorzystane przez rywali. Z tego miejsca pozdrawiam Michała, z którym rozegrałem najwięcej partii na BGA i który nauczył mnie jak grać w Puerto. Uwielbiam tą grę.
  2. Zamki Burgundii – mam od niedawna (prezent gwiazdkowy), ale już rozegraliśmy z kolegami kilkanaście partii. Jestem pod wielkim wrażeniem mechaniki i płynności rozgrywki, pomimo wykorzystania kostek (na szczęście moi koledzy, z którymi gram nie cierpią na paraliż decyzyjny). Możliwości tworzenia kombosów i zaskakiwania przeciwników, to też wielki atut tej gry. Samo wykonanie gry też jest na wysokim poziomie. I nie zgadzam się z opiniami, że gra jest słaba kolorystycznie. (jeden z moich kolegów, z którym gram jest daltonistą i jakoś daje sobie radę). Uważam, że taka kolorystyka jeszcze bardziej podkreśla jej klimat. 
  3. Tzolkin – jest przepięknie wydany i bardzo klimatyczny. Nie wiem jak to możliwe, ale w stosunku do tego co zawiera pudełko jest śmiesznie tani. Mechanizm kół zębatych jest bardzo ciekawy i oryginalny. Pamiętam, że zawładnął piątkowym graniem przez ponad dwa miesiące (na BGA też rozegrałem ponad 100 partii). To bardzo dobra gra, którą każdy fan planszówek powinien mieć w swojej kolekcji. Gwarantuje wiele godzin dobrej zabawy. 
  4. Race for the Galaxy – nie ma drugiej takiej gry, w którą bym rozegrał tyle partii (ponad 700 gier!!!). Oczywiście nie bez powodu. Pomimo tego, że jedna partia trwa od 10 do 15 minut to jest to gra, która zmusza do taktycznego myślenia. W R4tG zagram z każdym i zawsze. Gra jest bardzo klimatyczna. Co prawda gra się krótko, ale trudno nie rozegrać kolejnej partii, a potem kolejnej i jeszcze jednej i rozchodniaczka… Jedyny minus za obrazki na kartach. Jakieś takie badziewne. 
  5. Robinson Crusoe – to nie jest gra, to prawdziwy symulator życia na wyspie, na której rządzi bezlitosne prawo Murphiego. To survivalowy sprawdzian, który ma bardzo wysoko postawioną poprzeczkę. To ciągła walka z wyspą, która nie cacka się z rozbitkami. Gra jest fantastyczna i bardzo regrywalna. Jeżeli ktoś kiedyś marzył o tym żeby znaleźć się na bezludnej wyspie to koniecznie powinien spróbować. Ale powinien, pamiętać o tym, że to nie będą wakacje w raju ;) 
  6. Dominiom – przełomem wdarł się na mój stół i dość długo na nim rządził. Spodobał się tak bardzo, że dokupiłem Intrygę i Róg Obfitości. Noszę się również z zamiarem dokupienia Prosperity i Seaside. Mechanika budowania talii jest tu kluczowa i jej zrozumienie jest bardzo ważne dla czerpania przyjemności z gry. Jeden minus za obrazki na kartach, są jakieś takie nie równe. Z jednej strony zdarzają się klimatyczne, a z drugiej jakieś takie dziecinne. 
  7. Cytadela – to niby tylko talia kart i kilka plastikowych dropsów. Ktoś z boku mógłby powiedzieć, że będzie wiało nudą. Ale to tylko pozory. Gra potrafi pokazać pazur i zawładnąć wieczorem, zwłaszcza w większym składzie. Chociaż osobiście uważam, że gra na dwie osoby też jest dość ciekawa i może zmusić do kombinowania. Ogromny plus za klimatyczne grafiki na kartach postaci i dzielnic. Drugi plus za dodatek, który zawiera polskie wydanie, dzięki temu można sobie zmodyfikować rozgrywkę, co znacznie zwiększa jej regrywalność. 
  8. Carcassonne – zawdzięczam moją miłość do planszówek, to pierwsza gra, którą kupiłem i która otworzyła mi oczy na świat nowoczesnych gier planszowych. Prostota zasad i ogromna regrywalność sprawia, że stale wracam do tego tytułu. Uważam, że to idealna gra do zarażania innych grami planszowymi. 
  9. Jaipur – jest ślicznie wydany. Nie przeszkadza mi nawet różowa wypraska ;) Gra ma bardzo proste zasady i to jest jej ogromny atut. Bardzo często gram w nią z żonką, lub córcią (która szybko ogarnęła zasady i zawsze zbiera bonus za wielbłądy). Dodatkowym plusem jest bardzo dobrze napisana instrukcja, która nie pozostawia miejsca na wątpliwości co do zasad. 
  10. Wsiąść do Pociągu – zamyka zestawienie. To druga, gra którą kupiłem. I to jedna z niewielu gier, która bardzo podoba się mojej żonce. Zresztą regularnie mnie w nią ogrywa. Jest bardzo ładnie wydana i zawiera element losowości, który sprawia, że każda rozgrywka może wyglądać inaczej. To też jedna z tych gier, która idealnie nadaje się na początek przygody z grami planszowymi. 

 Już jestem ciekaw jak będzie wyglądało to zestawienie w 2014 roku.

0 komentarze:

Prześlij komentarz