I pewnie jeszcze długo bym nie zagrał, gdyby nie film Kamila Cieśli (bardzo ci dziękuję).
Obejrzałem, rozejrzałem się po sieci za recenzjami, filmami i zdjęciami. Potem czytałem, oglądałem. Potem pograłem na Androidzie. Potem kupiłem „Core Set” i dodatek „Dreamscape”. No i potem się zakochałem.
Czytałem, że Ascension: Chronicle of the Godslayer to gra bardzo podobna do Dominiona i Kamienia Gromu. Osobiście uważam jednak, że bliżej jej do Star Realms czy Cthulhu Światy z racji losowego toru z kartami do kupienia/pokonania, oraz kart konstruktów, które raz zagrane, leżą przed nami dając nam konkretne profity. Kolejne podobieństwo to cztery różne frakcje na kartach i wiele możliwości synergii pomiędzy nimi.
Grafiki na kartach są bardzo oryginalne (zwłaszcza pierwsza edycja) i nie wszystkim mogą przypaść do gustu. Ja zacząłem przygodę od trzeciej edycji i jestem pod wielkim wrażeniem kreski, a przede wszystkim, konsekwencji ilustratora. Grafiki na kartach przedstawiają fantastyczny świat i pozwalają wczuć się w klimat gry.
Granie w Ascension to niesamowita przygoda. To jak podróżowanie po baśniowej krainie. Na swojej drodze spotkacie wielu bohaterów, wiele potworów, zdobędziecie ciekawe przedmioty i odwiedzicie wiele miejsc.
Plusy
- Błyskawiczny setup – plansza na stół, rozdanie zestawu startowego dla każdego gracza, potasowanie kart i jazda. Aha jeszcze odliczanie 60 pkt honoru, ale to chwila. Maksymalnie 3 minuty rozkładania.
- Mechanika – polega (jak w większości deckbuilderów) na zagrywaniu kart i pozyskiwaniu kolejnych. W Ascension została wzbogacona o:
- synergię pomiędzy kartami czterech frakcji,
- zagrywanie karty konstruktów ze stałymi efektami,
- zagrywanie i pozyskiwanie kart w dowolnej kolejności,
- eksterminacja potworów za punkty honoru oraz dodatkowe efekty (jak na przykład dobranie kolejnej karty),
- kilka sposobów na zdobywanie punktów: karty mają wartości punktowe (liczone na koniec), potwory dają punkty (w trakcie) oraz niektóre efekty kart dają nam punkty,
- punkty honory, które wyznaczają tempo rozgrywki,
- dodatki, które wprowadzają nowe zasady (niektóre zmieniają sporo).
- Strategiczno-taktyczny charakter rozgrywki - jest tu kilka sposobów na zdobywanie punktów i można się kierować długofalową strategią. Sprowadza się to oczywiście do kontroli tego co pojawia się w "Center row" (obszarze z losowymi kartami do pozyskania) i tego w co grają przeciwnicy. Czasami trzeba im coś podebrać, czasami usunąć, a czasami jak naszybciej cisnąć do końca gry, żeby ich silniczki nie nabrały mocy.
- Proste zasady - ta gra ma na prawdę proste zasady. Zagrywasz karty w dowolnej kolejności i zdobywasz inne karty. Opisy na kartach pomimo tego, że są po angielsku, to zawierają kilka słów kluczowych, których poznanie pozwala szybko opanować grę.
- Ogromna regrywalność - ta gra to podróż przez fantastyczną krainę. Za każdym razem jest inna. Talia główna zawiera 100 kart, podczas gry w obszarze "Central row" pojawi się może 30-40. A jeżeli dodamy do tego dodatki, to już faktycznie inne gry zbierają kurz na półkach.
- Szybki czas rozgrywki - dwie ogarnięte osoby grają partię około 30 minut. I to specjalnie się nie spiesząc.
- Skalowalność - w podstawkę można grać w 2, 3 i 4 osoby. Z dodatkowymi rozszerzeniami od 1 do nawet 6. Grałem we dwie i trzy osoby: każdy z tych wariantów spisuje się znakomicie.
- Jakość wykonania - cała gra utrzymana jest w jednolitej stylistyce grafik Erica Sabee. Jestem pod wielkim wrażeniem tego ile pracy ten gościu włożył w ilustrowanie kart do gry. Wiem, ze nie każdemu jego kreska podejdzie, ale na pewno każdy zapamięta jego styl, bo jest bardzo oryginalny.
- Klimat - ta gra to fantastyczna przygoda do nieznanego świata, który poznajemy zagrywając karty. Na "Central row" widać co nas zaraz spotka. Ale sami decydujemy o tym kto dołączy do naszej drużyny i czy pokonamy jakiegoś potwora (trochę mnie poniosło, bo jednak kasa i siła musi się zgadzać, ale decyzja należy do nas).
- Masa dodatków - niektóre z nich są również samodzielnymi grami, do których nie potrzebujemy dodatków. Oczywiście nadal można je łączyć z innymi grami w dowolnej konfiguracji i ilości. Jednak nie ma co przesadzać z ilością połączonych dodatków, bo co za dużo to nie zdrowo. Dwie gry razem to raczej maks jeżeli chodzi o łączenie, bo bardzo łatwo zachwiać balans pomiędzy różnorodnością kart, a synergią między ich mechanikami (wynikającą z dodatkowej mechaniki). Polecam Core Set + jeden dodatek max.
- Tryb solo - co prawda nie grałem, ale z tego co słyszałem to nawet nieźle działa i gracze sobie chwalą. Ale skoro jest aplikacja na Androida i inne platformy, to nie wiem czy jest sens.
- Aplikacja - w Ascension można grać na Androidzie, iOS, Steam i nawet konsolach jeżeli się nie mylę. Do tego wszystko działa w trybie Cross platform, który pozwala grać z graczami online na różnych platformach. Dodam jeszcze, że na Adroida podstawka jest za darmoszkę! Serio!
- Cena - ceny gry i dodatków wahają się w granicach 90 - 160 zł. Dla mnie na plus.
- Analogowa wersja demo - niewiele gier wydawanych jest w takim formacie. Wyobraźcie sobie, że za około 30 zeta można kupić ASCENSION: APPRENTICE EDITION, która jest samodzielną grą dla dwóch osób.
Uwagi Neutralne
- Losowość - jest, jak to w grach karcianych, ale w ilościach do zaakceptowania.
- Interakcja - w ilościach bardzo małych, bardziej skupiamy się na budowaniu swojego silniczka i podbieraniu kart. Czasami trafią się karty, które zniszczą konstrukty przeciwnika i może nawet przeważą szalę zwycięstwa, ale z reguły gramy pod siebie.
Minusy
- Gra w języku angielskim - to spora przeszkoda, dla osób, które nie znają języka. Szkoda że do tej pory żaden polski wydawca nie zdecydował się na wydanie gry po naszemu.
- Sporo tasowanie - tasujemy, tasujemy i tasujemy. Jak to w deckbuilderach. Koszulki obowiązkowe.
WYNIK: 14 plusów : 2 minusy
0 komentarze:
Prześlij komentarz